Chrześcijaństwo to nie pralka (9/9)
Gdy skończyłem pisać merytoryczne artykuły z serii “Dlaczego chrześcijaństwo nie działa” uświadomiłem sobie, że przecież to wcale nie jest oczywiste, że chrześcijaństwo ma działać; w końcu to nie jest pralka. Domyślam się, że dla wielu szczerych chrześcijan, w tym – jak wierzę – wielu dobrych ludzi, chrześcijaństwo jest Prawdą, która z kolei nie musi działać – musi być zgodna ze stanem faktycznym.
Problem w tym, że poza nieco ponad dwoma tysiącami studentów filozofii (GUS 2015) mało kto w Polsce zajmuje się Prawdą, teorią poznania, teorią bytu czy etyką. Ostatnie trzydzieści lat to burzliwy, intensywny i wieloaspektowy proces przemian społecznych w Polsce – można powiedzieć, iż nadrobiliśmy zaległości nabyte w PRL-u z przedmiotu “Zachód”. Demokratyzacja, odłączenie się od bloku wschodniego, przyłączenie do globalnych struktur międzynarodowych (NATO, UE), przemiany gospodarcze, reforma szkolnictwa, przyrost osób z wyższym wykształceniem, a także – zjawiska, które przetaczają się przez całą Globalną Północ – globalizacja i cyfryzacja.
Naiwnością byłoby twierdzić, że te przemiany nie dotknęły relacji społeczeństwo-Kościół, albo że człowiek XXI wieku został nietknięty i tylko samochodów przybyło na osiedlowych parkingach. Wiek XX to kryzys tzw. wielkich narracji, a więc idei, że dzieje ludzkości lub rzeczywistość można w jednoznaczny sposób opisać, zrozumieć i wyjaśnić. Teoria rzeczywistości przestała mieć znaczenie w stosunku do życia codziennego, praktyki, konkretnych doraźnych działań, które mogą poprawić dobrobyt i dobrostan statystycznego Polaka lub Polki.
A przecież jedną z tych wielkich narracji jest chrześcijaństwo. Jeśli więc jedyne, co Kościoły oferują to kolejna (i to wcale nie innowacyjna) koncepcja rzeczywistości, nie powinno nas dziwić, iż współczesnym wydaje się to o wiele za mało w porównaniu do organizacyjnych, finansowych i moralnych wymagań religii. Moim zdaniem słusznie pojawia się pytanie: Czy chrześcijaństwo w ogóle działa? Czy jest praktyczne? Czy moje życie realnie się zmieni, gdy będę się modlił, czytał publikacje o tematyce religijnej i spotykał się na wspólny śpiew? A więc chociaż na koniec wytłumaczyłem się skąd taki “mechaniczny” tytuł całej serii.
Czy jeszcze potrzebujemy chrześcijaństwa?
Nie jestem zwolennikiem absolutnych, jednoznacznie obiektywnych i pewnych (siebie) odpowiedzi na trudne, lub źle zadane pytania. Czy potrzebujemy chrześcijaństwa jako społeczeństwo? Trudno powiedzieć. Religia w Polsce ma się tak dobrze jak i źle zarazem. Czy bylibyśmy bardziej uprzejmi, wyrozumiali, sprawiedliwi i odważni bez nauk Jezusa z Nazaretu? Czy osiągalibyśmy wyższe wyniki szkolne, naukowe i gospodarcze? Czy szkolnictwo i służba zdrowia działałyby sprawniej?
Jedno wiem – chrześcijaństwo (pomimo problemów) nadal ma coś do zaoferowania człowiekowi XXI wieku. Dlatego już teraz zapowiadam kolejną serię, która będzie swoistą odpowiedzią na zwątpienie, które mogło pojawić się w Czytelniku lub Czytelniczce ostatnich siedmiu wpisów na tym blogu.
O czym będę pisał? Niektóre kwestie dopiero wyklarują się w praniu, jednak główny zarys tematyczny przedstawia się następująco:
- Od fundamentu do iluzji i z powrotem (zagadnienie Prawdy);
- Sam na sam z pytaniem (zagadnienie sensu);
- Gdy zgasną wszystkie światła (zagadnienie nadziei);
- Niekończące się lustro (zagadnienie tożsamości człowieka);
- W drodze do raju (zagadnienie rozwoju);
- Za krótki język (zagadnienie logiki i języka);
- Miejsce dla niespodziewanego gościa (zagadnienie etyki).
4 komentarze
Dorota
Zatem do dzieła, bo tematy zapowiadają się interesująco!
Sensoholik
Coś tam już powoli się rodzi, dziękuję za zachętę 🙂
Kornelia Klein
Już nie umiem się doczekać kolejnych artykułów.
Sensoholik
Dziękuję za te miłe słowa… niestety (jak mówi Pismo) dni są chyba skrócone, bo jakoś czasu nie starcza 😀 Pozdrawiam i dziękuję za zainteresowanie artykułami 🙂